"Gdzieś za morzem"

Macie swoją książkową bezpieczną przystań? Książkę, do której wracacie w gorsze dni?

Są takie książki, które otulają jak ciepły kocyk w chłodny dzień i sprawiają, że robi się cieplej na sercu. TJ Klune poraz kolejny udowadnia, że jest mistrzem w pisaniu i rodzinie nawet bez więzów krwi. "Gdzies za morzem" to piękny sequel opowieści o Linusie Bakerze i sierocińcu dla nietypowych, magicznych dzieci, który udowadnia, że dom to nie mury, nie budynek, ale właśnie ludzie (i nie tylko!), którymi się otaczamy.

Po "Domu nad błękitnym morzem" nie spodziewałam się kolejnego tomu, ale bardzo mnie on ucieszył! Choć ta część skupia się na innych członkach tej rodziny niż Linus, a głównie na jego partnerze, Arthurze, który od lat walczył, by wszelkie istoty mogły znaleźć swoje miejsce.

W "Gdzieś za morzem" Arthur Parnasus i Linus Baker zostają zmuszeni by wytoczyć walkę niesprawiedliwemu systemowi w obronie swojej nietypowej, ale wspaniałej rodziny.

Wszystko zaczyna się od wyznania Arthura na temat niesprawiedliwości, jakie dotknęły go z winy systemu w dzieciństwie, co jest dla niego bardzo bolesne, jednak zrobi on wszystko, by takie rzeczy nie przytrafiły się już nikomu innemu. Jednak sprawa szybko schodzi na temat jego wychowankow, a w szczególności jednego siedmiolatka... Czy to nie dziwne, że niektórzy boją się takiego dziecka? Co prawda może nazywa się Lucy i faktycznie jest antychrystem, ale jaki ma dobry gust muzyczny! Pod pozorną troską skrywane są szemrane motywy... Tylko jak udowodnić innym, że dzieci to dzieci, nie broń, nie coś czego trzeba się bać?

Książka mocno skupia się na temacie uprzedzeń i braku równości lub akceptacji tylko pozornej, której jednak brakuje zrozumienia dla innych. I mowa tu o braku akceptacji i uprzedzeniach wszelkiego typu, strachu ludzi przez zmianami, przed nowym, przed innym. Można wręcz powiedzieć, że ta historia to manifest wolności, akceptacji i walki o możliwość bycia sobą.

Uwielbiam jak przytulna, ale też poruszającą jest ta książka. Nie sposób nie pokochać wszystkich mieszkańców tego Domu nad błękitnym morzem! To taka różnorodna i cudowna zgraja, nie ma z nimi nudy!

Bardzo dziękuję @wydawnictwoakurat za egzemplarz do recenzji


Komentarze