"Więzień bez tronu"

"Okrutny książę" to seria, którą bardzo ciepło wspominam i co tu dużo mówić, uwielbiam Cardana i Jude💛 Ale magia Elfhame dalej zachwyca, przez co bardzo polubiłam też Dęba i Suren.

Książę zapłacił za swoją zdradę - Suren, nowa królowa zębatego dworu za jego kłamstwa uwięziła go na zamku. I choć może sobie trochę zasłużył, Dąb wciąż ma nadzieję. Nadzieję, że między nimi nie wszystko stracone. Jednak to nie koniec jego kłopotów - bo oprócz niewoli, do problemów Dęba dochodzi zapobiegnięcie wojny, a przede wszystkim uratowanie wszystkich, których kocha. Co nie jest proste w świecie pełnym intryg i magii, a już w ogóle, gdy jest się zamkniętym w celi 😅

Od momentu gdy czytałam "Następcę tronu" trochę minęło, więc tyćkę ciężej było mi się odnaleźć w "Więźniu bez tronu". Choć nie wiedziałam o co chodzi, coś mi na początku bardzo nie grało, ale nie mogłam dojść do tego co... Aż zdałam sobie sprawę, że pierwszy tom był z perspektywy Suren, a ten jest pisany z punktu widzenia Dęba. 

Ogółem podobało mi się, jak zostało to poprowadzone, jednak tak jak Dęb w pierwszym tomie ciekawił swoją tajemniczością i pewnością siebie nawet gdy nie znaliśmy jego myśli, tak tutaj moim zdaniem Suren wypada bardziej płasko przez tę zmianę. Zabrakło mi trochę jej myśli, a przez to i jej charakteru. Jednak perspektywa Dęba i jego dylematy mocno mnie zaangażowały. W końcu wiemy, że świat fae pełen jest gry pozorów, a tu w końcu mogliśmy poznać go właśnie od strony fae. To, jak Dąb chronił swoją rodzinę grając płytkiego księcia, ale też jak dużo ukrywał przed swoimi najbliższymi. Ciekawie było odkryć co kryje się za jego maską następcy tronu.

Sama książka zaś była przepełniona akcją i od pierwszych do ostatnich stron co chwilę coś się działo! Do tego w odróżnieniu od pierwszej części, tutaj widzimy więcej Elfhame i pojawiają się Judę i Cardan, na co tak bardzo liczyłam! Tej dwójki wciąż mi mało 😁

Komentarze