Recenzja drugiego tomu Darkfever: "Bloodfever"

"Bloodfever", tak jak i poprzednia część, to książka napisana bardzo lekko, dzięki czemu szybko się ją czyta. Jest to zdecydowanie duży plus, jednak sama nie jestem chyba wielką fanką tej historii. Mimo, że czyta się ją przyjemnie, nie oczarowała mnie jakoś specjalnie, postacie są wręcz zbyt tajemnicze bym bardziej je polubiła, a Mac mimo że bardzo się zmieniła wciąż jest trochę irytującą główną bohaterką, która choć stara się być silna i niezależna to i tak jest trochę stereotypową blondynką :P 

Mimo to bardzo ucieszyło mnie, że książka zaczęła się od prologu, który przypominał co przydarzyło się MacKayli w pierwszej części. 

W tym tomie Mac uczy się coraz lepiej odnajdywać w nowym dla niej świecie pełnym Seelie i Unsealie. Musi zdecydować, komu może zaufać - tajemniczemu Barronsowi, księciu V'lanowi, czy może innym Sidhe-seer? Wszyscy mają swoje sekrety, nic nie jest czarno-białe.

Na duży plus też można zaliczyć brak wątku romantycznego. Można by pewnie pokusić się o stwierdzenie, że znajdziemy tu naprawdę powolny moty slow-burn, ale to się okaże w kolejnych tomach.

Komentarze