"Żniwiarz u bram"

Bardzo długo zabierałam się za "Żniwiarza u bram". Pierwszy tom serii Imperium Ognia, "Ember in the ashes", który wyszedł teraz w nowej wersji pt." "A z popiołów zrodzi się ogień", bardzo mi się podobał, za to drugi mocno mnie wymęczył i wynudził mimo kilku fajnych momentów. Przez to potem bardzo zwlekałam przed poznaniem dalszych losów bohaterów, ale cieszę się, że to zrobiłam, bo tu było już lepiej.

Magia, dżiny, duchy, silne kobiece postacie, rebelia i wojna. W tej książce znajdziecie ot wszystko i wiele więcej.

Wszystko się skomplikowało, bohaterowie są rozdzieleni, a Zwiastun Nocy jest coraz bliżej osiągnięcia swojego celu. Elias uczy się, jak kierować Poczekalnią. Helen Aquilla, teraz znana jako Kruk Krwi, musi podjąć się niebezpiecznej misji by uratować siostrę. Jednak tylko Laia z Serry wie, co planuje Zwiastun Nocy i może stanąć mu na drodze - jednak czy da radę pokrzyżować mu plany? I jak w to wszystko wpisuje się Helena, która w tym starciu jest z góry na straconej pozycji?

W tym tomie jest trochę zwrotów akcji i całkiem sporo się działo. Chociaż historia pisana jest z trzech perspektyw, na pierwsze skrzypce wybija się misja Kruka Krwi, przed którą cesarz postawił nie łatwe zadanie. I chociaż wszyscy bohaterowie mają swoją rolę do odegrania, to postać Heleny jest tu kluczowa.

Historia nie trafi do moich ulubieńców, bo czegoś mi tu brakuje, ale podobała mi się dużo bardziej niż druga część. Jest tu intryga, dużo się dzieje, ale poza Eliasem nie przywiązałam się tak bardzo do postaci, a historia chociaż ciekawa nie budzi aż takich emocji jak bym chciała. Po trudnym początku, bo niestety nie pamiętałam wielu rzeczy i ciężko było się połapać, historię czytało się już lekko i przyjemnie.

Komentarze