"Wilcza pieśń"

"Potwory istnieją naprawdę. Magia istnieje naprawdę. Świat to mroczne i przerażające miejsce, i to w s z y s t k o j e s t p r a w d z i w e." 

Trzy słowa: kocham, kocham, kocham!! Czytanie tej książki po raz drugi było jak powrót do domu 🥺🐺 "Wilcza pieśń" sprawiła, że śmiałam się i płakałam, wypełniła moje serce ciepłem i otuliła niczym miękki koc. 

Prawie nigdy nie daję najwyższej oceny, ale tu muszę, bo to jest idealne, ta książka jest cudowna i mniej niż 10/10 nie oddałoby tego, jak się w niej zakochałam i ile emocji poczułam podczas czytania.

Odkąd usłyszałam, że ta historia zostanie i na wydana tak bardzo czekałam na polską wersję - a rzadko czytam po polsku coś co czytałam parę miesięcy wcześniej w oryginale po angielsku. A jednakt tutaj nie mogłam się doczekać by znowu zanurzyć się w ten świat i tak jak za pierwszym razem przepadałam i dałam się pochłonąć historii Oxa i wilkołaków z Green Creek.

To książka o wilkołakach, o rodzinie odnalezionej tam, gdzie nikt by się tego nie spodziewał, o więziach, przyjaźni, miłości. I szczerze, nie kojarzę innego przedstawienia wilkołaków, które konkurowało by z tymi od tego autora 🤭 A kiedyś tak mi się podobały te ich więzi w "Drżeniu"😂

"Często to ci, którzy są najcichszy, mają do powiedzenia najwspanialsze rzeczy."

Ojciec Oxa zawsze powtarzał mu, że życie jest do kitu, że da mu w kość. Że zawsze będzie sam, bo jest za wolny, zbyt duży i niezgrabny, za mało mówi. Ale mimo, że Ox nie radzi sobie najlepiej ze słowami, pewnego dnia spotkał na drodze do domu małe tornado, Joe - chłopca pełnego energii, który nie przestawał go zagadywać i jak się okazało, wprowadził się do domu obok. I już nic nigdy w życiu Oxa nie miało być takie jak dawniej. 

Uwielbiam tą książkę, naprawdę. A już zwłaszcza wszystkich jej cudownych bohaterów, tak różnych i barwnych. Jest tu wątek romantyczny, ale ta książka to dużo więcej. Jednak nie wiem kiedy ostatnio czytałam tak dobrze poprowadzoną relację MLM czy motyw found family. Jeny, naprawdę, ta historia jest taka bogata, akcja dzieje się w swoim tempie, a jest jej sporo, a narracja!! TJ Klune prowadził ją tak płynnie, że momentami zapominałam, że czytam, a wszystkie te myśli te powtórzenia te celowe braki interpunkcji sprawiały że płynęłam płynęłam płynęłam przez tą książkę. Nie mogłam się oderwać i czułam ją całą sobą. Ale naprawdę podziwiam to jak została napisana, jak pokazano myśli i więzi w stadzie. Brak mi słów by opisać jak bardzo pokochałam tą historię!

Komentarze