„Zrodzeni z legendy”

„Zrodzeni z legendy”

"Zrodzeni z legendy" to naprawdę świetna historia. Gdy tylko zobaczyłam, że ta historia oparta jest na arturiańskich legendach od razu wzrosło moje zainteresowanie i musiałam ją przeczytać. Dziwi mnie, że motyw rycerzy okrągłego stołu pojawia się tak rzadko w książkach młodzieżowych, a przecież ma taki potencjał - i tu został on w pełni wykorzystany! 

Bree właśnie rozpoczyna studia wczesnego startu na uniwersytecie w Caroline. Niedawno zmarła jej mama i dziewczyna wciąż nie oswoiła się z tą myślą, dlatego cieszy ją możliwość ucieczki od czających się w każdym rogu domu wspomnień.... Jednak już pierwszego dnia na na kampusie wpada na problemy - dosłownie, bo staje się świadkiem ataku magicznego potwora, którego reszta zdaje się nie widzieć oraz odkrywa istnienie tajemniczego stowarzyszenia Legendarian, które z ukrycia chroni świat przed demonami.

Na wstępie przyznam, że pierwsza połowa mi się dość mocno dłużyła, ale druga była super i zdecydowanie to nadrobiła. Już na wstępie autorka rzuca czytelnika na głęboką wodę - jest mnóstwo tajemnic i niewiadomych, a organizację świata i Legendarian odkrywa się powoli wraz z rozwojem historii. No i właśnie dla mnie to był chyba problem na początku, że za dużo było tych niewiadomych, przez co nie mogłam się wgryźć. Irytowało mnie, że pchana uporem Bree bez namysłu pchała się w sytuacje, o których nie miała bladego pojęcia. Ale gdy już dowiedziałam się więcej wszystko się zmieniło i nie mogłam się oderwać od historii, a finał był naprawdę mocny! Jeny, tyle się wydarzyło! I te plot-twisty. Naprawdę było super.

Jeśli chodzi o główną bohaterkę, jak już pisałam na początku irytowało mnie jak bez namysłu pakowała się w różne sytuacje, ale ogółem nie była irytująca. Podobała mi się jej siła woli i determinacja, a cała jej historia była naprawdę intrygująca. Bardzo podobała mi się też możliwość spojrzenia na wiele spraw z jej perspektywy, jak pokazano jak nietolerancyjni potrafią być niektórzy ludzie... Ale podobało mi się też, że wpleciono tu afroamerykańską formę uprawiania magii.

Nicka polubiłam od razu gdy tylko się pojawił. Była naprawdę uroczy i słodki, chłopak idealny 😁 Za to co do Sela na początku miałam raczej negatywne nastawienie, bo przypominał mi wielu innych bohaterów i był lekko irytujący, jednak później naprawdę go polubiłam💞 Wykazał się charakterem i nieźle mnie zaskoczył, to naprawdę ciekawie wykreowana postać. W pamięć zapadł mi jeszcze William, bo to prawdziwe słoneczko i jak tu go nie lubić?☀️ Niestety niewielu bohaterów w tym tomie poza Bree, Nickiem, Selem i Williamem zapadło mi w pamięć, ale myślę, że to może się poprawić w kolejnym tomie. 

Teraz naprawdę nie mogę się doczekać kontynuacji! W tej książce znajdziecie motyw akademii, tajne stowarzyszenia, magię, a do tego nowoczesny retelling legend o krółu Arturze - naprawdę świetna kombinacja, a do tego świetnie napisana! Mocne 8/10⭐, dlatego naprawdę polecam, mimo że na początku trudno się wgryźć.

Komentarze