"Rzeka zaklęta"
"Rzeka zaklęta" naprawdę mnie oczarowała, aż nie mogłam się oderwać. To niezwykle klimatyczna opowieść, która zaintrygowała mnie już od pierwszych stron.
Jack Tamerlaine po dziesięciu latach na kontynencie, gdzie został wysłany na naukę i studiował grę na harfie, dostaje wezwanie od swojego lairda, by pilnie powrócił na wyspę Cadence. To wyjątkowe miejsce, gdzie czczone są duchy żywiołów, a sekrety można zakląć w magicznych mieczach czy tartanach. Choć Jack zawsze czuł, że tam nie pasuje, a przez to, że nie wiadomo kto jest jego ojcem, mieszkańcy wyspy traktowali go podejrzliwie, skrycie cieszy się, że znowu poczuje tą magię w powietrzu. Jednak okoliczności jego powrotu nie są zbyt radosne. Na wyspie zaczęły ginąć dzieci i jego talent oraz magiczne pieśni mogą być jedynym sposobem, by je odnaleźć. Razem z Adairą, córką lairda i jego starym wrogiem, zrobią co w ich mocy, by rozwiązać tę zagadkę i uratować zaginione dziewczynki.
"Rzeka zaklęta" jest naprawdę pięknie napisana i od samego początku czaruje cudownych klimatem. Do tego jest tu naprawdę świetnie poprowadzony wątek romantyczny - naprawdę czuć chemię między bohaterami <3 A chociaż historia rozwija się powoli, ma w sobie magię, która naprawdę mnie kupiła. Bardzo spodobał mi się motyw mitologi celtyckiej, ta więź mieszkańców z naturą i duchami wyspy. Duchy wiatru w powietrzu, które nasłuchują i niosą głosy w dal; duchy ziemi sprowadzające ludzi na manowce i zmieniające ścieżki, będące w stanie zamienić jedno wzgórze w pięć, czy sprawić, by droga była krótsza, jeśli są komuś przychylne; no i duchy wody, które bawią się i obserwują ludzi. Mieszkańcy Cadence potrafią też wplatać magiczne właściwości w tworzone przez siebie przedmioty, jednak ma ona swoją cenę...
Bardzo polubiłam też bohaterów tej książki - barda Jacka, silną i niezłomną Adairę, kapitana straży Torina i jego żonę Sidrę, uzdrowicielkę. Ciekawa jest też dynamika relacji Jacka i Adairy! Podoba mi się, że to Adaira jest przedstawiona jako ta silna, charyzmatyczna i szanowana przez ludzi, podczas gdy Jack wydaje się delikatniejszy, skrywa w sobie wiele żalu i uraz, a jego orężem jest muzyka.
Naprawdę oczarowała mnie ta historia, chociaż była inna niż się spodziewałam. Oczarowały mnie te sielskie klimaty szkockiej wyspy, ta wszechobecna magi, spokój i wspólnota. A historia porwanych dziewczynek była angażująca i dosyć mnie zaskoczyła. Finał jednak zostawił mnie z niedosytem i złamanym sercem. Mam nadzieję, że drugi tom ukaże się szybko i dowiem się co dalej z Adairą i Jackiem, bo naprawdę ich pokochałam.
Komentarze
Prześlij komentarz