Recenzja
"Krew i miód"
Ciężko jest mi ocenić tą książkę. Pierwsza część przygód Reida i Lou spodobała mi się tak bardzo, że przeczytałam ją dwukrotnie - jednak "Krew i miód" ledwo przebrnęłam ten jeden raz.
Pierwsze 200 stron, z niecałych pięciuset, było dosyć nużące. Akcja nie była ani trochę tak interesująca jak zapowiadał to finał poprzedniego tomu. Później było trochę lepiej, książka nie męczyła aż tak, ale też nie garnęłam się specjalnie do jej czytania. Akcja nie sprostała moim oczekiwaniom, niestety...
Do tego wszystkiego wciąż czasami czytając o czarownicach i tym jak używały magii zastanawiałam się jak ona działa, jaki to system - wciąż ma on dla mnie mało sensu. Świat przedstawiony też nie jest jakoś specjalnie rozbudowany czy intrygujący.
Z bohaterów najbardziej kibicowałam złotemu chłopakowi, Anselowi, bo jako jedyny miał prawdziwy charakter, miał trwały charakter, był uroczy i niewinny, nie irytował.
Ciągłe wzloty i upadki w relacji Reida i Lou do mnie nie przemówiły. Ich związek w moich oczach dużo stracił na romantyczności.
Mam wrażenie, że ten tom był mocno wybrakowany. Napisany nierównie, zbyt rozwlekle. Pewnie przeczytam kolejny tom, by poznać zakończenie historii, ale w tym momencie nie specjalnie mi się do niego spieszy.
Komentarze
Prześlij komentarz