"Niewidzialne życie Addie LaRue"

 "Niewidzialne życie Addie LaRue"




"Niewidzialne życie Addie LaRue" ma wszędzie tak dobre oceny, że aż ostatecznie bałam się sięgnąć po tą książkę. Jednak już po pierwszych rozdziałach naprawdę spodobała mi się ta opowieść. Jest bardzo dobra i warta poświęcenia jej kilku wieczorów. 

"Nigdy nie módl się do bogów, którzy odpowiadają po zmroku”.

Historia Addie LaRue, która uciekając sprzed ołtarza wbrew przestróg zawarła pakt z kapryśnym bogiem czającym się w ciemności, to piękna opowieść. To historia o życiu, miłości, potrzebie przynależności i zapisania się w pamięci innych. W końcu nikt nie chce, by o nim zapomniano. 

Addie nie wiedziała o co prosi - chcąc uciec od przeznaczenia, które czekałoby ją w jej rodzinnej wiosce, czyli małżeństwa, rodzenia dzieci i powolnego usychania, do czego ograniczyłoby się jej życie, otrzymała wielki dar i przekleństwo. Stała się nieśmiertelna, ale za to skazana na samotność. Przemyka świat niczym duch, bo gdy tylko znika za rogiem jej obraz opuszcza umysły ludzi wokół. Kompletne zapomnienie.

Determinacja Addie, jej zachwyt nad nowymi rzeczami i to jak radzi sobie z nowym życiem jest naprawdę intrygujące. Addie to taka bohaterka, której od razu się kibicuje. Jest delikatna, ale tez uparta i zawzięta. 

W dodatku bardzo polubiłam Henry'ego. Był taki ludzki, taki prawdziwy. Nieidealny, ale z krwi i kości.  Za to Cień naprawdę intrygował. Jego motywacje były takie niejednoznaczne, a interakcje z Addie zawsze wnosiły coś nowego.

Książka to wiele, emocji, raz nawet się wzruszyłam i prawie popłakałam. Angażująca, piękna, spokojna. Nie zostanie może moją książką roku, chociaż mnie porwała, to nie wciągnęła aż tak bym nie mogła jej odłożyć, ale na pewno o niej nie zapomnę. 

Komentarze