A co z Chaolem? Recenzja "Wieży Świtu" autorstwa Sarah J. Maas


„Wieża Świtu”

 t. 5.5 z serii "Szkalny Tron" Sarah J. Maas


Po zakończeniu „Królowej Cieni”, już w trakcie lektury „Imperium Burz”, wiele razy zastanawiałam się: „A co z Chaolem?”. Przez całą książkę nie ma o nim ani jednego rozdziału, ani jednej informacji! No jak tak można?

Wiemy, że wraz z Nesryn udał się do miasta uzdrowicieli, by odzyskać władzę w nogach i na tym koniec naszych informacji. Niektórym może to wystarcza. Jednak, choć „Wieża Świtu” jest tomem dodatkowym, tak przynajmniej sugeruje nazwa – tom 5,5 – uważam, że jest to warte przeczytania uzupełnienie przed finałem serii.

Warto jednak przedtem przeczytać piąte opowiadanie ze zbioru „Zabójczyni’ – „Zabójczyni i uzdrowicielka”. Opowiadanie jest krótkie, ale według mnie dużo wnosi w odbiór całej książki. Niestety sama mam w posiadaniu stare wydanie, bez tego opowiadania, ale udało mi się je nadrobić i nie żałuję. Nie będę się nad nim dłużej rozwodziła, po prostu przeczytajcie.

Wracając do „Wieży Świtu”, zaczyna się ona dotarciem Lorda Chaola Westfalla oraz kapitan Nesryn Faliq do stolicy Kaganatu, Antici, nad którym góruje wieża uzdrowicieli znana Tore Cesme. Bohaterowie przyjeżdżają tam przede wszystkim licząc na przywrócenie władzy w nogach Chaolowi, ale to nie ich jedyne zadanie! O nie! W końcu wojna z Erawanem zbliża się nieubłaganie, tak więc każdy sojusznik po stronie Dworu Terrasenu jest na wagę złota, a tak się składa, że armia Kaganatu jest bardzo potężna. Dodatkowo należą do niej oddziały jeźdźców Ruków – gryfów, które mogą być jedyną szansą w walce przeciwko dosiadającym wywern czarownicom.

Przyznam Wam, że choć od początku lubiłam Chaola, który zyskał dużo w moich oczach w książce „Korona w Mroku”, a potem stracił równie dużo w „Królowej Cieni” przez jego zachowanie w stosunku do Aelin, nie za bardzo podobała mi się perspektywa spędzenia z nim sam na sam przeszło pięciuset stron solowej książki. I właśnie dlatego myślę, że każdy kto podziela moje mieszane uczucia do tej postaci musi koniecznie poznać tą historię. Jasne, w „Kingdom of Ash” poradzicie sobie i bez tego, a wydarzenia można na pewno poznać w skróconej wersji na jakimś forum lub od przyjaciółek, ale czy warto?

Chaol przechodzi długą drogę. Dzięki tej szansie do poznania go lepiej, Sarah J. Maas sprawiła, że stał się mi o wiele bliższy. To samo z Nesryn! Oboje bohaterowie nie tylko wypełniają swoją misję, ale i natrafiają w Antice na szansę na odnalezienie swojego celu w życiu! Gdy kapitan Westfall będzie próbował przekonać kagana do wsparcia sił Aelin oraz walczył o powrót do zdrowia, Nesryn sama odbędzie przygodę swojego życia.

Możliwe, że Sarah J. Maas mogłaby trochę skrócić tą opowieść, mimo wszystko nie dłuży się ona i z biegiem stron staje się coraz bardziej interesująca. A jeśli w odróżnieniu ode mnie nie lubicie Chaola, lektura ta pomoże wam obniżyć negatywne uczucia i zacząć go tolerować – spotkałam się z takimi przypadkami ;)

Jeśli lubicie „Szklany Tron”, nie warto omijać żadnego aspektu tej serii. I choć nie spotkacie tu Aelin, historia którą przeczytacie i tak w was zaintryguje i poszerzy świat przedstawiony w serii.

Możecie się zdziwić, ale Chaol naprawdę da się pokochać!

Komentarze