„Wieża Świtu”
Po zakończeniu „Królowej Cieni”,
już w trakcie lektury „Imperium Burz”, wiele razy zastanawiałam się: „A co z Chaolem?”. Przez całą książkę
nie ma o nim ani jednego rozdziału, ani jednej informacji! No jak tak można?
Wiemy, że wraz z Nesryn udał się
do miasta uzdrowicieli, by odzyskać władzę w nogach i na tym koniec naszych
informacji. Niektórym może to wystarcza. Jednak, choć „Wieża Świtu” jest tomem
dodatkowym, tak przynajmniej sugeruje nazwa – tom 5,5 – uważam, że jest to
warte przeczytania uzupełnienie przed finałem serii.
Warto jednak przedtem przeczytać
piąte opowiadanie ze zbioru „Zabójczyni’ – „Zabójczyni i uzdrowicielka”.
Opowiadanie jest krótkie, ale według mnie dużo wnosi w odbiór całej książki.
Niestety sama mam w posiadaniu stare wydanie, bez tego opowiadania, ale udało
mi się je nadrobić i nie żałuję. Nie będę się nad nim dłużej rozwodziła, po
prostu przeczytajcie.
Wracając do „Wieży Świtu”,
zaczyna się ona dotarciem Lorda Chaola Westfalla oraz kapitan Nesryn Faliq do
stolicy Kaganatu, Antici, nad którym góruje wieża uzdrowicieli znana Tore
Cesme. Bohaterowie przyjeżdżają tam przede wszystkim licząc na przywrócenie
władzy w nogach Chaolowi, ale to nie ich jedyne zadanie! O nie! W końcu wojna z
Erawanem zbliża się nieubłaganie, tak więc każdy sojusznik po stronie Dworu
Terrasenu jest na wagę złota, a tak się składa, że armia Kaganatu jest bardzo
potężna. Dodatkowo należą do niej oddziały jeźdźców Ruków – gryfów, które mogą
być jedyną szansą w walce przeciwko dosiadającym wywern czarownicom.
Przyznam Wam, że choć od początku
lubiłam Chaola, który zyskał dużo w moich oczach w książce „Korona w Mroku”, a
potem stracił równie dużo w „Królowej Cieni” przez jego zachowanie w stosunku
do Aelin, nie za bardzo podobała mi się perspektywa spędzenia z nim sam na sam
przeszło pięciuset stron solowej książki. I właśnie dlatego myślę, że każdy kto
podziela moje mieszane uczucia do tej postaci musi koniecznie poznać tą
historię. Jasne, w „Kingdom of Ash” poradzicie sobie i bez tego, a wydarzenia można
na pewno poznać w skróconej wersji na jakimś forum lub od przyjaciółek, ale czy
warto?
Chaol przechodzi długą drogę.
Dzięki tej szansie do poznania go lepiej, Sarah J. Maas sprawiła, że stał się
mi o wiele bliższy. To samo z Nesryn! Oboje bohaterowie nie tylko wypełniają
swoją misję, ale i natrafiają w Antice na szansę na odnalezienie swojego celu w
życiu! Gdy kapitan Westfall będzie próbował przekonać kagana do wsparcia sił
Aelin oraz walczył o powrót do zdrowia, Nesryn sama odbędzie przygodę swojego
życia.
Możliwe, że Sarah J. Maas mogłaby
trochę skrócić tą opowieść, mimo wszystko nie dłuży się ona i z biegiem stron
staje się coraz bardziej interesująca. A jeśli w odróżnieniu ode mnie nie
lubicie Chaola, lektura ta pomoże wam obniżyć negatywne uczucia i zacząć go
tolerować – spotkałam się z takimi przypadkami ;)
Jeśli lubicie „Szklany Tron”, nie
warto omijać żadnego aspektu tej serii. I choć nie spotkacie tu Aelin, historia
którą przeczytacie i tak w was zaintryguje i poszerzy świat przedstawiony w
serii.
Możecie się zdziwić, ale Chaol
naprawdę da się pokochać!
Komentarze
Prześlij komentarz